Planowanie ~celu~ czyli moja krótka reminiscencja nad palcami dziecka

Mam, miałam, bzika na punkcie planowania. Wielokrotnie już o tym wspominałam. I już wielokrotnie mówiłam, ze 2013 ukręcił mi łba z tego powodu porządnie.

Zawsze jednak myślałam, że planowanie jest dobre. Zawsze uważałam, że planowanie przybliża nas do celu sprawniej i zgodnie z, no cóż, planem.

Ostatnio jednak uświadomiłam sobie, że w moim planie planowania, jest luka…Palec

To był wieczór jak każdy, ostatnie karmienie przed nocnym snem. Chibi spokojnie jadła, powoli witając się z Morfeuszem.A ja jak zwykle bawiłam się jej paluszkami. Tymi małymi, acz już tak dużymi, paluszkami. I po raz kolejny nie mogłam wyjść z podziwu, że współtworzyłam tą małą istotkę. I po raz kolejny starałam się poukładać w swoim zakutym łbie, że jestem jej mamą. Zaakceptować, że nastąpiła przemiana pokoleniowa i teraz coś było moją domeną, będzie jej, jak to głosi ta reklama :

Był czas aby się poznawać, był czas aby się zaskakiwać, był czas aby dbać o innych.

Czyli mój czas…a to co było wcześniej, te „pierwsze razy” teraz to będzie jej przygoda, a ja będę tylko obserwatorką, jak ongiś moja mama.
Ta myśl jak zwykle mnie przeraziła i zasmuciła…i nagle coś sobie uświadomiłam.

Kiedy czytam wasze blogi, wpisy na FB, to za każdym razem, jak wypowiada się ciężarna, piszę, że jej zazdroszczę, że dała bym wszystko aby być znów na jej miejscu, bo ciążą jest wspaniała, a dwupakowe kopniaki, są najwspanialszym uczuciem na Ziemi.
Krótko mówiąc chce wrócić….
Przez długi czas tłumaczyłam to sobie trudną ciążą, stresem i strachem jaki towarzyszył mi przez 32 tygodnie. I faktem, że dopiero od 36 NAPRAWDĘ byłam szczęśliwa.
Teraz jedna zrozumiałam, że to przez moje planowanie, a dokładniej pewną w nim lukę.

Zawsze chciałam wyjść za mąż i mieć dziecko.

Taki był plan.

A dokładniej mówiąc, zawsze chciałam ubrać „białą suknie” i „mieć dziecko czyt. zajść w ciążę i mieć okrągły brzuch”.
I jak przez dłuższy czas nie uświadamiałam sobie, że aby założyć tą moją wyśnioną kieckę (jestem fanką filmów kostiumowych, więc miała być piękna, satynowa, z dużą krynoliną, trenem i jeszcze dłuższym welonem), muszę wyjść za mąż, poprawka muszę postanowić związać swoje życie z kimś, na dobre i złe (mniej więcej).
Podobnie było z dzieckiem. Okey, miało być dziecko zgodnie z planem. Ale to było dziecko z reklam, a dokładnie to była ciąża, z której miało być dziecko z reklam. Przez 33 tygodnie mówiłam, że zrobię wszystko, aby utrzymać TĄ CIĄŻĘ. Dopiero kiedy pojawiło się ryzyko przedwczesnego porodu, pojawiło się DZIECKO.

I to chyba spowodowało (oczywiści plus całe to zamieszanie), że tak długo nie mogłam pogodzić się z tym co się stało.

Mój plan, który miał dążyć do konkretnego celu, miał lukę. I to bardzo poważną. Pomyliłam CEL.
Nie sukienka jest celem ślubu (btw sukienka była bardzo skromna, koronkowa)
Nie celem ciąży jest ciążą sama w sobie.
Celem tego wszystkiego nie było chełpienie się pięknym, okrągłym brzuszkiem (a taki był :P) w metrze, nie celem było jechanie do porodu z pracy, nie celem było posiadanie pięknych fotek z porodu.

W moim planie źle umiejscowiłam cel…
Jak mogłam tego nie zauważyć ???
MISAKO logo 2

20140221-111106.jpg

3 myśli w temacie “Planowanie ~celu~ czyli moja krótka reminiscencja nad palcami dziecka

Dodaj odpowiedź do Misako - matka po japońsku Anuluj pisanie odpowiedzi