Patologia ciąży, 2 lata później

To nie jest tak, że ciągle o tym myślisz. To są takie przebłyski, ktoś coś powie, ktoś zapyta, w radiu poleci „ta” piosenka, ktoś zje bigos. Czas leczy rany, nawet te od cierni, które rzucane były na twej drodze, która to przecież miała być usłana różami. Doszłaś do celu, tylko to się liczy. Teraz to wiesz, przestajesz z automatu myśleć „ale”.  Strach o życie dziecka jest koszmarem rodzica, strach o życie nienarodzonego dziecka jest koszmarem, którego jeszcze nie potrafisz zdefiniować, bo tak naprawdę rodzicem jeszcze się nie stałeś, a tak przynajmniej myślisz.

20131105-192303.jpg
Czytaj dalej

Amor tollit timorem

Kiedy byłam w ciąży doświadczyłam tak paraliżującego strachu, że odcięłam od siebie wszelkie uczucia. Na każdym kroku pisali mi porażkę, nie chciałam więc jej pokochać. Nie chciałam doświadczyć tego koszmaru jakim jest utrata ukochanej osoby.
Przyjmując tą postawę obronną sama jednak zatraciłam się w tym obłędzie i oduczyłam się czuć, cieszyć i radować. Bardzo bym chciałam, aby można uczucia włączać pstryczkiem jak światło. Niestety akcja=reakcja.
Do dziś nieraz czuje echo tych 9 miesięcy, czasem „obwiniam” je za to jaką matką jestem, a jaką może bym być czasami chciała.
W głębi duszy liczę, mam nadzieję, że to minie.
W końcu amor tollit timorem*.

Y0AH700E9K

Czytaj dalej

Bo kiedy patrzę w twoje oczy…

Nie jest dla mnie, ani dla mojego otoczenia zapewne, tajemnicą, że na razie nie potrafię zapomnieć o tym jak przebiegła moja ciąża. I co jest zaskakujące, mimo traumatycznych doświadczeń z porodu, każdej, nawet samej sobie, powiedziałabym: „Warto rodzić naturalnie”.
Ciąża to zupełnie co innego. Ciąża mnie poturbowała, skopała, przemieliła, przeżuła i wypluła. Ciąża to dla mnie stan permanentnego strachu, paniki i uczucia duszenia się.
SONY DSC
Czytaj dalej

Nieszyta na Matkę

Ostatnio prowadziłam dyskusje z mami, w tym mamą 2 wcześniaków, którzy byli, szczególnie ten drugi, niespodzianką. Ona 27letnia, zdrowa (teoretycznie) kobieta z jedną wadą, niewydolnością szyjki. Obie ciąże trudne, hospitalizacje, leki, stres. Czyli znana nam bajka.
Mama ta stwierdził, że być mamą nie powinna i zajście w ciąże było bardzo nieodpowiedzialne. Oczywiście zanegowałyśmy to chórem.
Ale potem zaczęłam myśleć i za jej namową weszłam na pewne forum mama z komplikacjami.

Czytaj dalej

To nie choroba, ale czasami …

Zaczyna się zazwyczaj łatwo. Pojawiają się dwie kreski. Ciąża. Jest wspaniale. Radość, śmiech, łzy, wymioty. Wszystko się układa, życie się zaczyna.
Ogólnie jest tak, jak masz szczęście, nie masz żadnych uciążliwych objawów. Jeśli jesteś w tej pechowej grupie, wymiotujesz dalej niż widzisz, śpisz po 20 godzin na dobę, a zgaga wypala ci wnętrzności. Cóż tak bywa. Ale idziesz dumnie przez kolejne tygodnie, emanujesz tym blaskiem czy odorem wymiotów, ale idziesz do przodu. Chodzisz do pracy, na zakupy, wyjeżdżasz na wakacje i rośniesz, normalnie żyjesz, bo w końcu ciąża to nie choroba.

Niestety, nie zawsze. Dzieje się to zazwyczaj nagle, nie jesteś gotowa, nie znasz zagrożeń, bo po co? No i nie jesteś świadoma i z jakimi konsekwencjami przyjdzie ci się zmierzyć.
W pierwszej chwili nie wiesz co się dzieje, ale coś ci podpowiada, że dzieje się coś złego.
761556

Czytaj dalej

Model 2+2 obowiązkowy system rozpłodowy

Niemal od porodu to słyszę.
Początkowo zapadałam w lekką zadumę, i przyznam się bez bicia, rozważałam, bo na początku tęskniłam za tym stanem
To teraz, budzi się we mnie wiedźma.
Nie wiem czy to moda, czy fakt, iż wypchałam jedną sztukę, w miejscu o wymiarach o wiele mniejszych niż wskazana sztuka, powoduje, że postrzegana jest wyłącznie jak maszyna rozpłodowa!?
Och jaka Chibi już duża! To kiedy kolejne???
19-kids-and-counting-tv-show-on-tlc

Czytaj dalej

Bo czasem dotyka to, zostawia ślad i nas zmienia

To, że na świecie jest zło. To, że w chwili kiedy, ja to piszę, a Ty to czytasz, komuś dzieje się krzywda, wiemy.

Wiemy, że w chwili kiedy wyrzucamy resztki jedzenia, których nie zdążyliśmy przetworzyć, gdzieś jakieś dziecko umiera z głodu. Wiemy, że kupując kolejny Smartphone, mikrofalówkę, telewizor powodujemy, że gdzieś w Indiach, Pakistanie małe dzieci zamiast bawić się na placu zabaw biegają po górach sprzętu „zachodu”. Wiemy, że kupujemy bluzkę, którą mogła szyć mała dziewczyna za 1$ dziennie.

Ta wiedza jest z nami, jednak rzadko kiedy powoduje coś więcej niż chwilową refleksje, rzadko przeradza się w impuls, który wprowadza zmiany.

Media co dzień krzyczą o tragediach, o dzieciach zabijanych zaraz po porodzie i wkładanych do beczek, o opiekunach znęcających się nad swymi podopiecznymi, a ostatnio o dziewczynce, o której tata zapomniał i zostawił w aucie.

Jako rodzice, kręcimy wówczas głowami i stwierdzamy, z dziwną wyższością, „jak oni mogli”. Ale potem wyłączamy FB, wiadomości i wracamy do naszego życia i zapominamy.

Tak jest zazwyczaj.

Czasem jednak pewne zdarzenia, pewne tragedie odbijają się na nas jak fale tsunami.

Sądzę, iż te zdarzenia, odbiły się na mnie takim echem, bo skorelowały się z moim życiem. Wiem jedno, dzięki nim doceniam, naprawdę doceniam.

Odkąd przyłączyłam się do blogosfery, z wieloma z was nawiązałam naprawdę bliskie relacje. Nie znamy się często osobiście, wiem jednak o waszym życiu więcej niż o życiu moich „realnych” znajomych. Razem pokonujemy  przeszkody, razem wyliczamy kolejne tygodnie naszych dzieci, dzielimy się swoim doświadczeniem. Kilka z Was jest nie mal moim „bliźniakiem” życiowym.
W tej samej chwili dwupakowałyśmy, nasze porody dzieliły dni, nasze dzieci rosną razem. I nagle, nagle w tym pięknym obrazku pojawia się skaza. Nagle ktoś z kim żartowałam o brzuszku, z kim rozmawiałam o planach, z kim się śmiałam, kogo pytałam…znika. Tak po prostu, nagle, bez większego ostrzeżenia.

Kiedy dowiedziałam się, że Connie nie żyje nie mogłam uwierzyć. JAK? Jak to możliwe, że w XXI wieku, w cywilizowanym świecie, pod pełną opieką medyczną, kobieta umiera po porodzie? Śmierć Connie, była pierwszą falą tsunami, która się na mnie odbiła.

Potem dowiedziałam się o Lili. Dziewczynce w wieku mojej Chibi, dziecku, któremu odebrano życie. Dziecku, które było upragnione, oczekiwane, kochane zanim pojawiło się na świecie, dziecku, które było zdrowe. Dziecku, które miało być owocem bezproblemowej ciąży.
Historia Lili co dzień mnie dotyka, za każdym razem jak Chibi coś robi, jak się uśmiecha…za każdym razem okraszam te chwile brokatową posypką, staram się uwiecznić w obiektywnie, bo wiem, że nie każdemu to jest dane.
Lila dotyka nie tylko moje serce, a serca tysięcy.

Jedna w maju historia Lili nabrała dla mnie kolejnego wymiaru.

Kiedy pewnego dnia moja przyjaciółka powiedziała mi, że historia Lili pisze się na nowo, w życiu młodszej siostry naszej koleżanki, zaniemówiłam. Znów uderzyła we mnie fala tsunami, trzecia już. Ale jak?

Wiem na świecie jest zło, wiem, że jest niesprawiedliwość, jednak to Connie, Lilia i Emilka, ono spowodowały, że nie tylko wiem, ale że doceniam, że naprawdę zmieniam…
Dzięki nim nie rozpamiętuje już leżącej ciąży, strasznego porodu. A nawet depresji.
Dzięki nim doceniam to co jest mi dane, to, że mimo wyboistej drogi, doszłam poobijana, ale doszłam do celu.
A przede wszystkim Ona doszła.

Connie, Liluś, Emilko…

 

Mama ma Smart-fona :)

Bardzo długo nie przeszłam z usług analogowych na cyfrowe. Kiedy wszyscy moi znajomi, mąż ba nawet mama, śmigali paluchami po ich dotykowych smartfonach, ja nadal dumnie dzierżyłam moją Nokię. Nokie z klawiaturą, wielkości kromki chleba, bez internetu, z kiepskim aparatem i tak genialną w swojej prostocie. Nokie, która przeżyła nurkowanie w kiblu, upadek z pierwszego piętra.

I wtedy trafiłam do szpitala. Po drugim dniu umierałam z nudów, nie miałam ochoty czytać (zresztą po 20 tygodniach leżenia przeczytałam już praktycznie wszystko co miałam w domu) i wtedy trafił do mnie ON. Mój pierwszy Smartphone, mój Iphone. I przepadłam. Teraz nie potrafię już bez niego żyć, bez jego aplikacji i Internetu.

Dziś chciałabym podzielić się z Wami aplikacjami ciążowymi, które uwielbiałam będąc sama w ciąży. Ja korzystałam z nich w systemie ISO, ale z tego co orientuje się dostępne są również w Android
Czytaj dalej